Przejdź do treści

Spełnione marzenie

28 maja 2025

Moja historia ze staraniem się o dziecko zaczęła się prawie 4 lata temu. Najpierw wizyty u lekarza w innej klinice, który wyliczał mi dzień owulacji, to był najgorszy okres w naszym związku,współżycie na zawołanie jak lekarz karze. W ten sposób walczyliśmy rok, potem chciałam iść krok dalej czyli inseminacje, wybrałam klinikę, która miała mi pomóc, tak mi się wydawało wtedy. Dwie inseminacje i nadal nic, zawsze jedna kreska na teście ;( już wtedy traciłam nadzieję ale udało nam się zebrać pieniądze na in vitro, byłam prawie pewna na 100% że in vitro się uda, przecież nie jest tak źle z nami. Byłam nawet podekscytowana tymi przygotowaniami do punkcji, zastrzyki mnie nawet nie przerażały. Nadszedł dzień punkcji, lekarz mówi, że pobrał 35 jajeczek – byłam w szoku jak dużo i od razu pomyślałam, że na pewno się uda. Nawet lekarz mówi do mnie: jaka Pani płodna jest (wtedy nie wiedziałam, że to błąd lekarski). Z tych 35 zapłodnili 6 a 12 jajeczek zamrozili. Z tych 6 zapłodnionych uzyskano 3 zarodki, w sumie ucieszyłam się i opowiadałam, że mam już 3 dzieci 🙂 (tak wierzyłam w in vitro i w klinikę, w której byłam). Nadszedł dzień transferu 9 lutego – wszyscy o nim wiedzieli, bo ja byłam pewna że się uda. Minęło 14 dni, nadszedł dzień sprawdzenia bety, i tu mój największy ból, beta 0. Załamałam się, straciłam nadzieję, a lekarz który mnie prowadził w tamtej klinice mówił: proszę się nie martwić in vitro to rzut kostką i nic nie da się zrobić. Zabolało mnie to, liczyłam na dalszą diagnozę, jakieś leki, ale nic takiego się nie wydarzyło. Bałam się kolejnego transferu i za namową rodziny poszłam do psychologa, który miał mi pomóc zrozumieć sytuację i nie obwiniać siebie. Może trochę mi pomógł, jakoś zaczęłam funkcjonować, udawałam śmiech ale w głowie miałam tylko jedno pytanie: DLACZEGO JA!!? DLACZEGO MNIE TO SPOTKAŁO?! Nie potrafiłam ciszyć się życiem ale byłam gotowa na kolejny transfer. Postanowiłam zmienić lekarza zostając w tamtej klinice. Faktycznie lekarz miał inne podejście, w końcu dostałam jakieś leki i znowu napełniałam się nadzieją – teraz się uda, bo mam leki. Minęło 14 dni i badanie bety kolejny wynik 0!!! Lekarz mówi, że mu przykro i tyle. Został ostatni zarodek, idę za ciosem i już w kolejnym miesiącu decyduję się na kolejny transfer. W drodze do tamtej kliniki dostałam telefon, że niestety zarodek nie przeżył rozmrożenia. Już sama nie wiem co wtedy czułam, może jakąś pustkę. Jak już doszłam do siebie zaczęło do mnie docierać, że coś jest nie tak z tą kliniką i może czas ją zmienić. Mój facet nie był zachwycony, uważał że lepiej zostać w jednym miejscu ale ja czułam, że już nie chce tam wracać po mimo, że miałam tam 12 zamrożonych jajeczek. Szukałam w internecie tych samych historii co moja żeby poczuć się lepiej, wtedy natrafiłam na książkę pani Małgorzaty Rozenek, która opowiedziała swoją historię i innych kobiet. Lepiej się czułam jak czytałam tą książkę i przede wszystkim zainteresowałam się klinika, w której p. Małgorzata się leczyła. Uznałam, że chce tam pójść chociaż na konsultację. Widziałam od początku, że chce iść na wizytę tylko do pana dr. Piotra Lewandowskiego – naczytałam się, że to lekarz od trudnych przypadków, a ja właśnie tak się czułam, że jestem najgorsza. Namówiłam mojego faceta i się umówiliśmy, pisząc w dużym skrócie – po pierwszych 5 minutach wiedziałam, że chce tam zostać. Ogromna przepaść pomiędzy klinikami pod każdym względem ale przede wszystkim pan Doktor chciał mi pomóc 😉 Zostałam u pana Piotra, wspólnie podjęliśmy decyzję, żeby przenieść te zamrożone jajeczka. Z 12 uzyskano 2 zarodki i dwa znowu się nie udały ;( Zostałam z niczym… brak nadziei ale wierzyłam w pana Doktora i w marcu tego roku przygotował mnie do punkcji, podczas punkcji pobrano 4 jajeczka! Tam 35 tu 4! Znowu się załamałam, pomyślałam jakie ja mam szanse z 4 jajeczkami ale pan dr Piotr Lewandowski mnie pocieszał, że liczy się jakość a nie ilość. Z tych 4 jajeczek powstały 3 zarodki więc wynik ładny. 3.04 miałam transfer. 14.04 dzień sprawdzania bety, nie miałam żadnej nadziei, na nic już nie liczyłam. Sprawdzam wynik – beta 28,4! Myślę: Boże czy to naprawdę się stało?! Mój facet mówi, żeby nie cieszyć się zbyt szybko. Poczekajmy na telefon. Wieczorem zadzwonił pan Doktor, pogratulował pierwszej w życiu ciąży (nigdy tych słów nie zapomnę) potem powtarzanie bety i ona cały czas rosła 😉 dziś jestem w 10 tygodniu ciąży 😉 cały czas pod opieką pana doktora Piotra. Na USG już widać serduszko i dziecko ma 25mm 😉 Podsumowując moja historię – wiem, że udało mi się tylko i wyłącznie dzięki tej klinice! Ja nie wierzę w wyjazdy na wakacje i odblokowanie głowy. Wierze w lekarzy. Wierzę w doktora Piotra. Jest najlepszy! To nie żaden cud, to praca i zaangażowanie kliniki Novum! Dziękujemy z całego serca!

Spełnione marzenie

Powrót do historii pacjentów