Iwona

I. i S.
Nasza historia… Dziś mam 39 lat, w grudniu skończę 40.
W wieku 25 lat urodziłam naturalnie córkę. Wtedy w 3 miesiącu od odstawienia antykoncepcji zaszłam w ciążę. Ciąża bez problemów, CC ze wskazań medycznych. W wieku 31 lat po raz drugi wyszłam za mąż. Mąż z pierwszego związku ma 2 dzieci. W wieku 35 lat zapragnęliśmy jeszcze raz wspólnie zostać rodzicami. Odstawienie antykoncepcji, problem z miesiączką, obraz w USG niepokojący i wyrok… AMH 0,04 🙁 Na początku wybraliśmy się do innej warszawskiej kliniki leczenia niepłodności w nazwie z ptakiem. Tam po pierwszej wizycie zlecono nam wykonanie badania nasienia. Zapytano nas, kiedy był ostatni stosunek, powiedzieliśmy, że w dniu wizyty rano. Wykonano mężowi badanie nasienia, które wyszło słabo. Poczytałam w Internecie, okazało się, że do badania nasienia potrzebne są trzy dni wstrzemięźliwości. Poczuliśmy się oszukani, więcej tam nie wróciliśmy. Trafiliśmy do nOvum. W nOvum decyzja o kd. Mieliśmy 4 zarodki z pierwszej puli, 4 nieudane transfery. Z kolejnej 6 zarodków, łącznie 7 nieudanych transferów. Wszystkie zarodki to ładne blastocysty.
Mąż miał okazało się dobre wyniki nasienia. Problem leżał w czynniku macicznym i zagnieżdżeniu się zarodka. Po CC mam niszę w macicy, w której zbierał się płyn, czasem zostawał i przed transferem był odsysany. Endometrium było cienkie max. 8 mm to był kolejny problem. Miałam podejrzenie wodniaka niepotwierdzone laparoskopią, dwie histeroskopie, które generalnie nic nie wykazały, jedna histeroskopia z rekanalizacją szyjki, która to rekanalizacja wykazała efekty na jakieś 2 cykle, gdzie w jamie macicy nie zbierał się płyn, a i tak endometrium nie urosło wystarczająco do kriotranferu. Zabiegi wszystkie wykonane były przez dr. Jacka Dońca. Podejrzewał adenomiozę, wykonano rezonans, który nie potwierdził podejrzeń. Od początku w nOvum leczyliśmy się u dr. Zamory, w zastępstwie u dr. Wojewódzkiego, którego bardzo polubiliśmy a ostatecznie podczas nieobecności dr. Wojewódzkiego, trafiliśmy do dr. Jana Lewandowskiego i już z nim zostaliśmy. Na początku, przed pierwszą wizytą mieliśmy obawy o młody wiek pana doktora, brak wystarczającego doświadczenia etc. Okazały się one zupełnie bezpodstawne. Pan doktor Jan ma ogromną wiedzę w dziedzinie leczenia niepłodności, jest na bieżąco z wszelkimi nowinkami medycznymi ze świata, podejmuje próby różnych rozwiązań w leczeniu i nie poddaje się. Przy tym wszystkim, jest niezwykle empatyczny, słuchający, współczujący, oddany, wyrozumiały i można by tak dalej wymieniać. WSPANIAŁY LEKARZ I CZŁOWIEK. Wielokrotnie kontaktował się z nami telefonicznie, nawet w późnych godzinach wieczornych. Niezwykle oddany swojej pracy. Czasem wręcz miałam wrażenie, że jest to kosztem życia prywatnego, bardzo zaangażowany. My, kobiety naznaczone piętnem niepłodności, najlepiej wiemy, że są to cechy u lekarza prowadzącego niezbędne, aby stawić czoła tak restrykcyjnemu leczeniu, często wielu zabiegom na przestrzeni lat WALKI O CUD. My stoczyliśmy prawdziwą walkę. Siedem nieudanych transferów pięknych zarodków, pięciodniowych blastocyst, wiele przepłakanych dni, radzenie sobie z każdą stratą… Leczenie to trudny czas. Wspieraliśmy się poradami innych specjalistów, doktor Jan zawsze był z nami, służył fachową wiedzą, ale i nieustającym wsparciem. DZIŚ JESTEM W CIĄŻY OD 11 TYGODNI I 6 DNI, PO ÓSMYM TRANSFERZE. Jesteśmy po trzecim USG ciąży. Na ostatnim pan doktor Jan Lewandowski słuchał razem z nami bicia serduszka naszego maleństwa. Płakałam ze wzruszenia, podskakując na fotelu tak, że trudno było wykonać precyzyjne USG 🙂 Szczęśliwy transfer wykonał pan doktor Piotr Lewandowski, który podczas pierwszego USG cieszył się razem z nami i doktorem Janem.
Doktor Jan najlepiej wie, jak długą drogę przeszliśmy, przez co ja przeszłam. Jest nie tylko wspaniałym lekarzem, ale i wspaniałym człowiekiem. To, co chcę Wam Kochani przekazać, to powiedzieć, że ja podobnie jak być może Wy dziś wielokrotnie opadałam z sił, wielokrotnie traciłam nadzieję, mimo że mówiono mi, że trzeba mieć pozytywne nastawienie, myśleć pozytywnie. Trzeba, fakt, tylko jak to zrobić po kolejnej porażce? Byłam pogodzona, że już nam się nie uda, ale były zarodki, więc nie mogliśmy ich po prostu pominąć.. NIE PODDAWAJCIE SIĘ!!!! Jeśli wystarczy Wam środków finansowych, bo to niewątpliwie duży problem, zwłaszcza przy tak przedłużającym się leczeniu, które nie jest tanie, WALCZCIE! WARTO. Ja dziś wiem, że jak się walczy, to kiedyś się udaje. Słowa pana doktora Jana, po kolejnym nieudanym transferze zapadły mi w pamięć. Powiedział, że nawet najładniejsza blastocysta może nie mieć potencjału rozwojowego i nie zagnieździ się, czasem słabsze zarodki go mają, i nie wiadomo dlaczego tak jest, biologia.. Powiedział też, że niepłodność stwierdza się u Pary, u której przez rok, tj. 12 miesięcy, czyli ok. 12 cykli nie można uzyskać ciąży naturalnie, ale gdy ciąża pojawia się w 12 miesiącu (czyli 11 nieudanych prób) nie ma mowy o niepłodności. My wtedy byliśmy po 6 nieudanym transferze, pomyślałam sobie, że to tak, jakbyśmy starali się od sześciu miesięcy :). Nosząc w sobie ten mały cud, wiem, że warto walczyć i warto się nie poddawać. Nawet gdyby miał to być nie ten 8-y udany, ale ostatni 10-y transfer, to warto. Warto było podnosić się z upadku, dla tego cudu, który w sobie noszę. Nie każdemu udaje się za pierwszym, drugim czy trzecim razem, ale w końcu i Wam się uda tak jak nam.
Dziękuję Wszystkim pracownikom, szczególnie naszemu dr. Janowi, doktorowi Piotrowi Lewandowskiemu za udany transfer :D, ale i doktorowi Januszowi Wojewódzkiemu, którego dobrze wspominamy, doktorowi Bogdanowi Biarda – anestezjologowi, któremu obiecałam podczas ostatniej wizyty na bloku odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mężczyźni kochają zołzy 😉 Dziękuję Paniom położnym z bloku operacyjnego, szczególnie przesympatycznej doświadczonej już Pani położnej, nie znam nazwiska, blondynce z kucykiem. Była przy mnie podczas obu histeroskopii, wlewów przeciwskurczowych, delikatna, precyzyjna, ciepła, Paniom z gabinetu zabiegowego, zawsze miłych i uśmiechniętych oraz całemu zespołowi nOvum.
Dziękujemy!
A Wam Kochani jeszcze raz życzę, nie poddawajcie się, walczcie, przyjdzie czas, że i Wam się uda.

Powrót do historii pacjentów