Karola

Nasza historia jest bardzo długa i tylko ogólnie opisana. Piszemy ją, aby dać nadzieje tym, którzy już nie wierzą w to, że uda im się dojść do upragnionej ciąży. Nasze starania o pierwsze dziecko trwały 3 lata, nie były łatwe, ale dotarliśmy do miejsca, gdzie nie było dla nas innej szansy niż in vitro. Leczyliśmy się wtedy w innej klinice i już pierwsza próba dała nam upragnioną ciążę. Wtedy wydawało nam się, że przeszliśmy koszmarną drogę do tego, aby mieć upragnione dziecko. Nie wiedzieliśmy jak bardzo się myliliśmy. Gdy nasza córeczka miała 2 latka podjęliśmy decyzje, że jesteśmy gotowi na kolejną próbę powiększenia rodziny, wróciliśmy do naszej starej kliniki. Po stymulacji byłam chyba rekordem kliniki, bo podczas punkcji pobrano mi, aż 40 komórek jajowych. Czułam się bardzo źle, jak się później okazało byłam przestymulowana. Udało się uzyskać, aż 7 zarodków. Byliśmy wtedy szczęśliwi. Ale po każdym nieudanym transferze entuzjazm opadał a przychodziło załamanie nerwowe. Dopiero przed ostatnim transferem lekarz zlecił dodatkowe badanie, żeby podnieść szanse na udany transfer. Wtedy z badań niby nic nie wyszło. Ostatni zarodek też nie dał nam upragnionej ciąży. Wiedzieliśmy na tamten moment, że ja mam PCOS a mąż słabe wyniki nasienia. Mieliśmy rozpocząć kolejne podejście do procedury in vitro. Nie byłam już przekonana do swojej kliniki. Zaczęłam szukać lekarza specjalisty w tej dziedzinie. Wtedy trafiliśmy na dr. Lewandowskiego. Po pierwszej konsultacji szereg badań do wykonania, których wcześniej nikt nam nie zlecił. Okazało się, że oprócz PCOS mam tez endometriozę i insulinooporność a mąż ma bardzo złe wyniki. Pan doktor zapewnił nas, że zrobi wszystko, żeby nam pomoc. Po zaleceniach suplementacji i diecie podeszliśmy do pierwszej próby. Stymulacja przebiegła pomyślnie bez żadnych rekordów. Pod opieką dr Kozioł udało nam się uzyskać 3 zarodki. Pierwszy transfer nieudany i od razu szukanie przyczyny co poszło nie tak. Zrobiliśmy wszystko wg wskazówek, żeby ten transfer się udał. Podejście do kolejnego transferu okazało się jeszcze boleśniejsze, bo 2 pozostałe zarodki nie rozmroziły się pomyślnie i obumarły. Byliśmy załamani, źli i wykończeni. Byliśmy gotowi się poddać. Pan Doktor zaprosił nas na wizytę, nie obiecywał złotych gór, ale dał wsparcie i ostatni promyk nadziei. Pan Doktor skonsultował się w naszym imieniu z dr Kozioł i dr Smędek, oraz wysłał nas do dr Wolskiego, żeby omówić dla nas najkorzystniejsze rozwiązanie. Powiedzieliśmy, że to już ostatni raz, bo na więcej nie starczy nam sił. Szanse były niewielkie, ale mieliśmy je zwiększyć poprzez biopsje jąder, nową suplementację, leki oraz dietę i transfer w narkozie. Daliśmy sobie czas na przygotowanie, dr Lewandowski kazał nam wrócić za 3 miesiące. W tym czasie trzymaliśmy się restrykcyjnie wytycznych i dodatkowo diety od dziewczyn z Akademii Płodności (bardzo serdecznie polecam!). Minęły 3 miesiące, mieliśmy zacząć kolejną próbę, ale miesiączka nie przychodziła. Nie myślałam w ogóle o ciąży tylko raczej o kolejnych torbielach. W końcu zrobiłam test ciążowy i ujrzeliśmy dwie kreski. Nie mogliśmy uwierzyć! Od razu telefon do Novum, na drugi dzień konsultacja z dr. Lewandowskim, przez telefon zlecił badania i leki, aby utrzymać nasz cud. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Na wizycie w 10 tygodniu pan Doktor nazwał nas cudem. Mieliśmy niewielkie szanse na udaną próbę in vitro, nikt nie brał pod uwagę ciąży naturalnej. Leki, suplementacja i przygotowanie dietetyczne miało nam zwiększyć szanse a dało nam cud. Jesteśmy ogromnie wdzięczni panu Doktorowi, wiedział, że wybraliśmy Novum ze względu na niego właśnie i nas nie zawiódł. W najbardziej krytycznym momencie, mimo że jego grafik jest zapełniony po brzegi znalazł czas na rozmowę i szukał dla nas światełka w tunelu. Bardzo serdecznie polecamy klinikę Novum a w szczególności Pana doktora Piotra Lewandowskiego!

Powrót do historii pacjentów